Strony

czwartek, 6 marca 2014

"Pan Maluśkiewicz i wieloryb" J. Tuwim

Był sobie pan Maluśkiewicz
Najmniejszy na świecie chyba.
Wszystko już poznał i widział
Z wyjątkiem wieloryba. 

Pan Maluśkiewicz był - tyci,
Tyciuśki jak ziarnko kawy,
A oprócz tego podróżnik,
A oprócz tego ciekawy. 

Więc nie można się dziwić,
Że ujrzeć chciał wieloryba,
Bo wieloryb jest przeogromny,
Największy w świecie chyba. 

Pan Maluśkiewicz wesoły,
Że mu się podróż uśmiecha,
Zrobił sobie z początku
Łódkę z łupinki orzecha. 

A żeby miękko mu było,
Dno łódki watą posłał,
Potem z jednej zapałki
Wystrugał cztery wiosła. 

Zabrał worek z jedzeniem,
Namiot i wina beczkę,
Rower i różne narzędzia -
Wszystko na tę łódeczkę. 

Gramofon, radio, armatę,
Strzelbę, nabojów skrzynkę,
Futro, ubrania, bieliznę -
Wszystko na tę łupinkę. 

Bo wszystko było malusie,
Tyciuchne, tyciutynieczkie,
Bo przecież sam Maluśkiewicz
Był tyciuteńkim człowieczkiem. 

Wziął łódeczkę pod pachę,
Wsiadł w samolot motyli
I powiedział: - Do Gdyni! -
Po godzinie - już byli. 

Zameldował się w porcie
U pana kapitana:
- Czy jest miejsce na morzu?
- Wystarczy, proszę pana! - 

Więc się pan Maluśkiewicz
Zaraz puścił na fale.
Płynie sobie i płynie
Coraz dalej i dalej. 

Morze ciche, spokojne
I gładziutkie jak szyba,
Ale jakoś nie widać,
Nie widać wieloryba. 

Wiosłuje jednym wiosłem,
Dwoma, trzema, czterema…
Już dwa tygodnie płynie,
A wieloryba nie ma. 

Woła: - Cip-cip, wielorybku!
Gdzie ty jesteś, rybeńko?
Pokaż mi się choć tylko
Tyciutko, tyciuteńko… - 

Już dwa miesiące płynie,
A wieloryba nie ma,
Aż się zmęczył biedaczek
I coraz częściej drzemał. 

O, z jaką by się rozkoszą
Na lądzie wreszcie wyspał!
Aż któregoś dnia patrzy,
A przed nim jakaś wyspa. 

Wziął łódeczkę pod pachę,
Wszedł na wyspę bezludną -
„Odpocznę - myśli - i wrócę!
Jak go nie ma, to trudno”. 

Pojeździł sobie po wyspie
Rowerem na wszystkie strony,
Trzy dni był w tej podróży
I wrócił bardzo zmęczony. 

Nastawił sobie gramofon,
Popił, potańczył, pośpiewał,
Zabił komara z armaty
I chce spać, bo już ziewał. 

Trzeba namiot ustawić,
Zabiera się do dzieła,
Wbija gwoździe do ziemi -
Nagle… wyspa… kichnęła!!! 

Kichnęła i tak ryknęła:
- A to znów sprawka czyja?
Jaki to śmiałek gwoździe
W nos wieloryba wbija?! 

- Wieloryb?! Wieloryb?! - (Pan Maluśkiewicz
Tak się na cały głos drze).
- Nie wieloryb, głuptasie,
Lecz jego lewe nozdrze. 

Pod wodą jestem, rozumiesz?
Ciesz się, żeś cało uszedł!
- A wyspa? - Jaka znów wyspa?
To mego nosa koniuszek! - 

Zatrząsł się pan Maluśkiewicz!
- Kto mnie tu znowu łechce?
- Nie łechcę, tylko się trzęsę
I już cię widzieć nie chcę! - 

Wziął łupinkę pod pachę,
Zaraz do morza się rzucił,
Szybko popłynął do Gdyni
I do Warszawy powrócił. 

Teraz, gdy kto go zapyta,
Czy widział już wieloryba,
Nos do góry zadziera
I odpowiada: - No, chyba… 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz