- Joasiu! Joasiu! Chodź prędzej! –
woła Terenia.
- Co się stało?
- Chodź, pokażę ci wiosnę!
Pobiegły do pobliskiego parku.
Drzewa były jeszcze nagie i szare, w cieniu leżał brudny, topniejący śnieg, ale
słońce świeciło jasno i sikorki świergotały wesoło.
- Gdzie jest wiosna? – spytała zdziwiona Joasia. –
Przecież sikorki były tu przez całą zimę…
- Zobacz!
Z nagich gałązek zwieszały się
wiotkie, delikatne bazie, z których sypał się złocisty pyłek.
- Kwitnie! – ucieszyła się Joasia. – To już naprawdę
wiosna idzie. Poszukajmy jej jeszcze gdzie indziej.
Nagle Joasia przyklękła pod krzakami i pochyliła się
nad czymś. Terenia podbiegła i teraz ona wykrzyknęła głośno:
- Jakie śliczne!
Z ziemi wyrastały mocne, jędrne, zielone listki, a
spomiędzy nich mały, delikatny dzwoneczek złożony z trzech dłuższych i trzech
krótszych płatków.
- Przebiśnieg! Pierwszy kwiatek
wiosny!
- Przebiśnieg – powtórzyła Terenia. – Jaka to ładna
nazwa. To tak, jakby on się przez śnieg przebijał do słońca.
- Bo tak jest. Wiesz. Tereniu, on wcale nie boi się
zimna i naprawdę nieraz spod śniegu wyrasta.
- Szkoda, że w parku nie można zrywać kwiatów –
martwiła się Terenia – Zerwałabym go i zaniosła do domu. Ale może przebiśniegi
są też i w naszym lesie?
- Tych w lesie także zrywać nie wolno! – zawołała
Joasia. – Bo przebiśniegów jest u nas coraz mniej i mogą zupełnie wyginąć.
- To musimy pilnować, żeby ich nikt nie zrywał –
oświadczyła Terenia. – Powiemy o tym także innym dzieciom, żeby i one pilnowały
przebiśniegów. Przecież to pierwsze kwiaty wiosny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz